
Pół wieku temu wszyscy złoczyńcy zjednoczyli się, pokonali superbohaterów, a zszokowane Stany Zjednoczone podzielili między siebie. Upokorzony i pokonany Wolverine zostaje rolnikiem i wyrzeka się przemocy. Kraj pobada w ruinę, a bezprawie ma się dobrze. Logan pacyfistą, o co tutaj chodzi? Tak zaczyna się klasyczna już opowieść Marka Millara i Stevena McNivena Staruszek Logan.

Intrygująca wersja what if
Millar nie ma litości dla największych bohaterów Marvela, zwłaszcza dla tych, którzy przeżyli powstanie złoczyńców. Znęca się nad nimi dla naszej uciechy, a frajda z lektury jest wielka. To także zasługa ilustracji Stevena McNivena, które są bardzo sugestywne i momentami nawet monumentalne.

A teraz to na co wszyscy czekają
Komiks o Loganie bez bitki i lekkiej, chociaż rozpierduchy nie ma sensu. Dlatego też Millar w końcu spuszcza Wolverine’a ze smyczy, a kiedy to robi to nikt nie jest bezpieczny. Krew, kończyny i wnętrzności latają na wszystkie strony i jest w związku z tym masa zabawy.
Komiks ten jest naprawdę udaną próbą pokazania jak wyglądał by świat, gdyby złoczyńcy wygrali. A temat a tyle się spodobał, iż kilka lat potem ukazał się Staruszek Hawkeye, prequel to tego tytułu, a niedawno osadzony w tym samym universum Staruszek Quill.

Jeżeli lubicie Marvela i alternatywne wersje tego universum, to jest lektura w sam raz dla was.
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Egmont.