
Alan Moore i Jacen Burrows powracają do swoich ulubionych loverkrafciańśkich tematów, przedstawiając kolejny komiks pod tytułem Providence.
Dyskretny urok grozy
Młody dziennikarz znudzony swoją pracą, rutyną dnia codziennego i mieszczańskimi konwenansami decyduje się napisać książkę o tajemniczym manuskrypcie, który w tajemniczy sposób powoduje śmierć wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli z nią kontakt. Daje to początek podróży poprzez świat tajemnic, snów i magii, w stylu HP Lovecrafta.
W komiksie jest tak dużo nawiązani do twórczości i życia wspomnianego twórcy opowiadań grozy, że konieczne było umieszczenie małej ściągawki na końcu. Nie znaczy to, iż czytelnik niezaznajomiony z klimatem, stylem czy tematyką jego książek nic nie zrozumie.
Fabuła jest skomplikowaną tajemnicą, która sprawia przyjemność sama w sobie. Rzeczywistość miesza się tutaj z fikcją, a to każdej intrydze dodaje smaczku i zaciera granicę między dziełem a historią.
CZYTAJ TAKŻE: Plany wydawnicze wydawnictwa Egmont na drugą połowę 2019 roku.
Ach te lata 20-te
Wizualnie także nie mamy na co narzekać, Jacen Burrows doskonale oddaje klimat początkowych lat XX wieku w USA, jednocześnie tworząc sugestywne fantasmagorie sennych koszmarów i wytworów wyobraźni głównego bohatera. Jak zawsze jego ilustracje pasują do klimatu stworzonego przez Moore’a. Prohibicja, konwenanse czy polityczny klimat tej ery zostały bardzo dokładnie przedstawione i stanowią kolejnego bohatera tego komiksu.
Jest to ciekawy komiks, zarówno dla osób zaznajomionych z twórczością Moora, podzielających jego zachwyt nad klimatem opowieści Lofercrafta, jak i dla tych poszukujących wciągającej historii z pogranicza kryminału, grozy i horroru.
Za udostępnienie komiksu do recenzji dziękuję wydawnictwu Egmont.