
To drugi zbiór nowej serii Avengers pisanej przez Marka Waida, opowiadający o przygodach odmłodzonej, siedmioosobowej ekipy pod przewodnictwem Iron Mana. Obserwujemy jak Stark, Vison, Thor, Miles Morales, Ms. Marvel, Nova, oraz Capitan Ameryka Sam Wilson dostosowują się do nowej sytuacji, oraz uczą się ze sobą współpracować. Co dla niektórych nie jest łatwe, zwłaszcza dla tych młodszych członków zespołu.
Wszystko zostaje w rodzinie
Tym razem, ekipa z hangaru odpoczywa po wydarzeniach z Pleasent Hil, jednak nie trwa to długo. Ponieważ najpierw pojawia się osoba podająca się za córkę zmarłego Hanka Pyma z pierwszego małżeństwa o imieniu Nadia. Pragnie ona jak najwięcej dowiedzieć się o swoim ojcu, w związku z czym Jarvis oraz Janet van Dyne starają się jej w tym pomóc. Taka mała ciekawostka na marginesie. Nadia po rosyjsku to zdrobnienie od Nadieżna, czyli Nadzieja. Filmowa córka Hanka Pyma z MCU ma na imię Hope, czyli także nadzieja.
Kolejnym rodzinną sprawą, jaką zajmują się Avengersi jest poszukiwanie ojca, którego pragnie odnaleźć Nova. Cała ekipa wyrusza w głębiny kosmosu i jeszcze raz udowadnia, że tylko razem są w stanie stawić czołu nawet największemu wrogowi.
Trzecim nawiązaniem do tytułu tego tomu są wzajemne relacje między członkami zespołu. Tony Stark, Sam Wilson oraz Jane Foster nastoletnich członków traktują jak dzieci i nie do końca im ufają. Natomiast w ogniu walki przekonają się, iż młodość i związane z nią poczucie nieśmiertelności może okazać się przewagą, która pozwoli na dokonanie niemożliwego.

Kosmiczny Marvel
Avengersi od zawsze mieli inklinacje do kosmicznych podróży i walki z zagrożeniami w niczym nieprzypominającymi ziemskich przeciwników. Kree, Skrull, Chitauri oraz wiele innych obcych ras na przestrzenie lat przekonało się o sile Avengersów. Mark Waid w tym tomie przypomina nam o takich przygodach, na obcych planetach w otoczeniu istot o zupełnie innej anatomii niż nasza.
CZYTAJ TAKŻE: Katalog Egmontu na drugą połowę 2019 roku
Choć mam jedno zastrzeżenie, otóż główny wróg, którego nie zaspojleruje, wydaje mi się zbyt szybko pokonany. Kiedyś by obronić przed nim wszechświat, Marvel stworzył całkiem spory kosmiczny crossover. Jednak jest to drobny mankament. Nowi Avengersi, zarówno pierwszy tom, jak i Impas, zrobili na mnie pozytywne wrażenie. I scenariusz i rysunki są na w miarę porządnym poziomie, nie jest to run na poziomie Bendisa czy też Hickmana, jednak czyta się te przygody przyjemnie. Sam z ciekawością czekam co będzie dalej.
Chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, mianowicie okładki poszczególnych zeszytów autorstwa Alexa Rossa. Są obłędne, niestety w polskim wydaniu nie ma galerii poszczególnych okładek. Dla zainteresowanych zamieszam poniżej kilka z nich.
Nowe odsłony Marvelowskich komiksów, robią się ciekawsze z tomu na tom. To dobrze, ponieważ fani superbohaterów z Domu Pomysłów mogą się cieszyć nowymi przygodami swoich ulubieńców.
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont.